O jak fajnie, tak wcześnie rano wstać, gdy świeci słońce i nie ma wiatru. Dzisiaj wypływamy na Islandię. Jemy śniadanie, przepakowujemy auto, robimy bagaż podręczny – bo na promie znowu będzie pośpiech przy opuszczaniu auta na decku.
Jakież zdziwienie nas ogarnia, gdy przy porannej kawusi podjeżdża do nas samochód, na rejestracji FO, wysiada z niego dziewczyna i w szeleszczącym języku polskim zagaduje do nas, witając się i pytając, czy jesteśmy z Polski? To nasza nowa znajoma, Mirka z wyspy Soduroy. Przybyła tu 14 lat temu i ... biegle mówi po farelsku, co zrobiło na nas ogromne wrażenie. Jednak da się nauczyć tej mowy! Podpytujemy, korzystając z okazji, jak się tutaj żyje, jak tu jest? No cóż, nie jest to życie łatwe, ale wydaje nam sie, że dużo spokojniejsze niż w wielkim mieście. Ludzie żyją głównie z rybołówstwa. Ile sie wypływa, ile ryb złowi (makrela, dorsz) prowadząc własne, małe przedsiębiorstwo – czyli kuter – tyle się zarobi. Łososia hoduje się w specjalnych zagrodach wodnych. W zimie prawie nigdy nie ma śniegu. O tyle jest łatwiej. Komunikacja miejska, a więc ten autobus linii 5, który obok nas parkuje, jest darmowy. Są to małe udogodnienia w życiu codziennym.
Jedziemy do stolicy Wysp Owczych, pozwiedzać miasto. Kupujemy pamiątki, zwiedzamy stary Fort Skansin z najstarszymi armatami z czasów wojen napoleońskich. Wzniesiony został w 1580 roku i zabezpieczał port przed najeżdżającymi wyspę piratami. Podczas II Wojny Światowej pełnił ważną rolę obronną przed nalotami niemieckimi.
Kończy się nasza wizyta na Wyspach. Odprawa samochodowa przebiega sprawnie. Podpływa Norröna na której już widzimy naszych przyjaciół Basię i Maćka. Dalsza część wyprawy będziemy odbywać wspólnie.
Odpływamy. Prom płynie pomiędzy wyspami. Teraz z pokładu widzimy nasze miejsce noclegu oraz niektóre punkty odwiedzane w poprzednich dniach. Przygrzewa słonko więc dopóki płyniemy pomiędzy wzgórzami, siedzimy na pokładzie widokowym i podziwiamy krajobrazy. Mamy też sobie tyyyyle do powiedzenia, że buzie nam się nie zamykają. Wszak BiM-y i MiK-i miały całkiem inne przygody w czasie tych kilku dni.
Kajutę mamy taką samą jak w poprzednim rejsie, tyle, że 2 pietra wyżej (nr 7212). Nie mamy wiele czasu. Jutro wcześnie rano przypłyniemy na Islandię. Trzeba się wyspać przed nową przygodą. Jeszcze oglądamy zachód słońca, które w tych szerokościach ledwo chowa się pod horyzontem, tworząc białe noce, i zaraz po tym lulu, do łóżeczka.
... na więcej zdjęć zapraszamy do galerii na www.mikgancarczyk.pl ...